Sulęcki - Andrade 28.06.2019

[fext]

Wyszło to, co mówiłem przed walką. Sulęcki może sobie być dobrym zawodnikiem, nawet światowej klasy, ale na najwyższym poziomie to nie wystarczy, potrzebny jest cały zespół, w tym trener, który potrafi przeczytać przeciwnika i znaleźć na niego receptę. Gmitruk takim trenerem był, Wilczewski nie jest. Jest znakomitym "nauczycielem wychowania początkowego" i jako niańka w bokserskiej zerówce sprawdza się świetnie. Nauczy techniki, zrobi dobrą tarczę, ale to wszystko.

Na późniejszych etapach może tylko szkodzić i to w sposób żenujący. Tak jak tutaj. Jego zawodnik walczy z przeciwnikiem bazującym na dystansie i ruchliwości a ja słyszę co? "Nie byliśmy gotowi na taką ruchliwość?" To na co byli gotowi? Że Andrade dla odmiany postanowi być młotkiem w stylu Kirklanda? Albo to "on jest już zmęczony" w momencie, kiedy Andrade po prostu robił sobie z Sulęckiego jaja, uprawiając jakąś capoirę, z pełną świadomością, że przeciwnik nie ma pojęcia, co zrobić w ringu?

Sorry, ale z zawodnikami takimi jak Boo Boo trzeba walczyć w stylu Warda. Klincz, zapasy, przepychanki, znów zapasy, przytrzymywanie rąk. Trzeba zabrać im energię do tego skakania, inaczej będą skakać nie przez 12, tylko przez 24 rundy, skoro nie można ich zmiękczyć ciosami na korpus, bo się nie dają. W tej walce Andrade przypominał trochę Davida Haye z najlepszych lat. Wszystkie te sztuczki Haye próbował też uprawiać w walkach z Bellew i nic mu to nie dało, bo Tony i jego sztab świetnie to rozpracowali. Oczywiście nie był to już "ten" Haye ale mimo wszystko, Andrade dzisiaj był może nie do ogrania przez Sulęckiego, ale można było próbować czegoś innego. Tutaj nie spróbowano niczego a w roli kotwicy wystąpił Wilczewski.